popłoch pospolity
Onopordum acanthium
Gdy go ujrzałam, aż zakrzyknęłam z radości. Był tak wysoki jak ja, a może nawet trochę wyższy. Wykoszony teren urywał się tuż przed nim, lecz jestem przekonana, że nie zrobiono tego specjalnie, po prostu kosiarzom akurat skończyły się godziny pracy. Z pewnością do dziś już najmniejszy ślad nie pozostał po tej imponującej roślinie. Ale wtedy była i z tego się cieszę.
Szkoda, że od paru lat nie można już wejść na fortowy teren, wszystkie furtki zostały zamknięte. Podziwiać i fotografować popłocha mogłam tylko przez płot.
- nazwa polska: popłoch pospolity
- nazwa łacińska: Onopordum acanthium
- rodzina: astrowate – Asteraceae
- data zrobienia zdjęć: 4.06.2017
- miejsce: Fort Traugutta
Myślę, że go nie skoszono, ponieważ roślina jest imponująca i robi wrażenie dekoracyjności :) Jestem przekonana, że 99% osób powiedziałoby: „zobacz, taki gigantyczny oset wyrósł na działce”.
Niestety, to nie tak. Na tym terenie tępi się popłochy od paru lat. Jest tam taka górka, na której w dawnych czasach był tor saneczkowy (to jest, ogólnie rzecz biorąc, ośrodek sportowy). I jej zbocze porastał las ogromnych popłochów, wyglądały przewspaniale. Zniszczono je kompletnie, teraz tam widzę gąszcz drzew-chwastów czyli klonów jesionolistnych. :/
A co do drugiego zdania to się zgadzam. Wielki oset, aha. ;)
To szkoda tych popłochów, bo jak kwitną, to wyglądają bardzo ciekawie i wiele owadów lubi ich kwiaty. W OB UKW rosną w paru miejscach.
Ano, szkoda wielka. Ich uroda jest wyjątkowa, a i rozmiary też, ale z ludzką niechęcią do wszystkiego co dzikie nie wygrają.
Nie wiedziałam, że rosną w Twoim OB, to fajnie. :)
Od 2 lat popłochy rosną koło domku kierowniczki. Wcześniej rosły na trawniku obok wierzby płaczącej. W 2013 roku publikowałam 2 wpisy na fotoblogu z popłochami botanicznymi. Dwa lata temu uwieczniłam łowika z muchą na popłochu. W zeszłym miesiącu sfotografowałam kwiaty z owadami (zdjęcia czekają na publikację).
Ech, no tak, jak zwykle zapomniałam. :/
Mam nadzieję, że tegoroczne zdjęcia fajnie wyszły. :)
Jedno zdjęcie udało się. W czerwcu fotografowałam Olympusem. Poza tym wiatr dokuczał i słońce chowało się za chmury.
Dobrze, że chociaż jedno. Ten wiatr jest upiorny, wieje cały czas i już mam go kompletnie dość, zepsuł mi wiele fajnych okazji na zdjęcia.
Współczuję :( Gdy mocno wieje, to w ogóle nie robię zdjęć Tamronem, bo mocno gubi ostrość przy automatycznym ostrzeniu, a ręczne ostrzenie jest dla mnie zbyt uciążliwe. Nie mam siły trzymać nieruchomo ciężkiego aparatu.
Dobrze, że mój kompakt jest przynajmniej lekki. ;)